Luuubisz to

Afryka w oparach kleju

W ostatnich dniach moje oczy i uszy były szczególnie zwrócone w stronę Czarnego Lądu, gdyż jak co roku wybrałem się na kolejną edycję festiwalu AfryKamery, którego ideą jest prezentowanie filmów z różnych państw Afryki. W wyświetlanych filmach nie zabrakło też doskonałej muzyki. W tym wpisie przyglądam się obrazowi pt. „Tough Bond” i nagraniom terenowym prosto z Afryki.

„Tough Bond” (USA, Kenia / 2013 / 86 min)

W moim przypadku tegoroczna odsłona festiwalu AfryKamery rozpoczęła się od  dokumentalnego obrazu pt. „Tough Bond” w reżyserii Austina Pecka i Anneliese Vanderberg. Już od pierwszych chwil twórcy filmu zderzają widza z brutalną rzeczywistością Kenii, po czym zostaje ukazany widok małej wioski położonej na Północy kraju, gdzie mieszka pewna rodzina borykająca się z głodem. Nie jest to odosobnione miejsce w tym państwie, jeśli chodzi o brak pożywienia. Historia tej rodziny bardzo dobrze nakreśla współczesne życie mieszkańców tamtej części Kenii. Brak opadów i uciążliwe susze powodują, że zwierzęta umierają z głodu, będące głównym źródłem pokarmu. Jednak ten problem nie jest najważniejszy dla twórców tego obrazu. Reżyserzy przez trzy lata śledzili losy czwórki dzieci – Akai, Petera, Anto, Sinbada – uzależnionych od wąchania kleju o nazwie „Tough Bond” („silna więź”). W pierwszej kolejności poznajemy historię Sinbada, chłopaka mieszkającego w mieście Isiolo (w centralnej części państwa). Opowiada przed kamerą o niełatwym, wręcz makabrycznym dzieciństwie, i to że wychowywała go babcia. Obecnie jest osobą bezdomną.

Głównym zajęciem Sinbada jest sprzątanie ulic w Isiolo. Z jednej strony zarabia, aby móc sobie kupić klej i coś dojedzenia, a z drugiej – opiekuje się swoją chorą na malarię babcią, której dostarcza leki. Szokujący jest widok nieustannego wąchania kleju, w tym przypadku Sinbada (on na zdjęciu na początku wpisu). Jedyny moment, kiedy plastikowa butelka z klejem zostaje odłożona na bok, to pora snu. Sinbad niejednokrotnie opowiada, że wąchanie kleju pozwala mu zapomnieć o stresie, głodzie, zimnie i wszelkich innych problemach.

W dalszej części filmu jedziemy do stolicy Kenii, czyli Nairobi, a tam spotykamy Akai, Petera i Anto. Cała trójka jest uzależniona od wąchania kleju, ale pojawia się też inny problem, a mianowicie HIV i AIDS [liczba osób żyjących w Kenii z HIV/AIDS to: 1,2 mln (2003)]. Niezwykły i zarazem przerażający obraz slumsów tego miasta został dopełniony znakomitą muzyką autorstwa trzech muzyków: Szweda Johana Karlberga, Esau Mwamwaya i Seye. Johan Karlaberg to jedna druga duetu Radioclit. W soundtracku znajdziemy mnóstwo post-rockowych brzmień gitar, zestawionych niekiedy z elektroniką. Bywają nawet momenty awangardowe, które bardzo dobrze oddają mroczny i upiorny klimat, jaki mamy w wielu scenach.

Pojawiły się w filmie też wypowiedzi producenta kleju „Tough Bond”. Jak sam przyznał, iż słyszał, że klej ma właściwości rakotwórcze, ale jak twierdzi, nic nie może zrobić, aby dzieci nie sięgały z taką łatwością po niego. Obwinia za ten stan rzeczy oczywiście polityków. Podczas jednej z wypowiedzi wiceprezydenta Kenii, pada wiele zatrważających słów, będących pochlebną i dyplomatyczną wiązanką nic niemówiących frazesów.

„Tough Bond” to smutny obraz kenijskiej rzeczywistości, a szczególnie tych najmłodszy obywateli. W tym kraju wciąż rośnie rozwarstwienie społeczne, które wiąże się także ze wzrostem przestępczości. Nic dziwnego, jak państwo nie jest wstanie jakkolwiek pomóc tym ludziom, to nieuchronnym następstwem tych wydarzeń jest wszechogarniająca bieda. Reżyserzy pokazali autentyczny obraz Kenii, nie mający nic wspólnego z tym, co wyczytamy z jakiegokolwiek katalogu firmy podróżniczej. „Tough Bond” to brutalny cios od rzeczywistości, ale jakże fascynujący.

Moja ocena: 5/5

Christina Kubisch i Eckehard GutherChristina Kubisch & Eckehard Güther – „Mosaïque Mosaic” (2013 | Gruenrekorder)

W prawdzie album „Mosaïque Mosaic” ukazał się w ubiegłym roku, ale jak widać musiał poczekać na specjalną okazję. Christina Kubisch (ur.1948) to jedna z najważniejszych niemieckich artystek. Od końca lat siedemdziesiątych w swojej twórczości skupia się na instalacjach i rzeźbach dźwiękowych oraz pracuje ze światłem. Jej poszukiwania oscylują w obrębie muzyki elektroakustycznej. Na koncie ma niezliczoną ilość nagród i wyróżnień. Przez wiele lat wykładała na prestiżowych uniwersytetach. Obecnie mieszka w Hoppegarten koło Berlina.

Zaś Eckehard Güther (ur.1978) to dużo młodszy kolega Kubisch, z którym współpracuje od 2006 roku. Razem przygotowują liczne instalacje dźwiękowe oraz interesują się nagraniami terenowymi. – Moja pierwsza wizyta w Kamerunie, miała miejsce latem 2010 roku, kiedy to zostałam zaproszona przez Goethe-Institut w Jaunde i niezależną organizację sztuki Doual’Art – pisze Kubisch. Kilka miesięcy później Kubisch wybrała się ponownie do Kamerunu, lecz tym razem już w towarzystwie Güthera, gdzie razem prowadzili warsztaty dotyczące sztuki field recordingu, zapraszając do wspólnej zabawy miejscowych muzyków i artystów.

Na płycie „Mosaïque Mosaic” usłyszymy bardzo różne dźwięki, począwszy od liturgicznego śpiewu, brzmień lokalnych instrumentów, rozmów, odgłosów podczas nocnej jazdy pociągiem, dźwięków natury, a kończąc na kameruńskiej i światowej muzyce pop, którą można usłyszeń na ulicach i jest najczęściej odtwarzana z nielegalnych kaset.

Kamerun 1-horzKubisch i Güther wciągnęli w swój projekt także zwykłych mieszkańców Kamerunu, którzy zaprowadzili artystów w przeróżne miejsca. I jak niemieccy twórcy przyznają, pewnie nigdy by nie odkryli tak wielu istotnych miejsc. Album „Mosaïque Mosaic” przedstawia nam Kamarenu jako głośne, gwarne i zatłoczone państwo, a z drugiej strony odnajdziemy mnogość subtelnych dźwięków. Najbardziej zaskoczyło mnie ostatnie nagranie „Night and Morning Atmosphere_kribi” ilustrujące moment na styku nocy i świtu, gdzie nieregularne oraz intensywne spadanie kropel deszczu na metalową blachę przypomina grę improwizującego perkusisty. Po chwili deszcz przestaje padać i słychać, jeśli jest to możliwe, jak faluje gorące poranne powietrze, a w tle „hałasują” całe zastępy owadów i ptaków.

Niewątpliwe materiał z krążka „Mosaïque Mosaic” został dobrze zrównoważony przez Kubisch i Güthera. Nie poświęcili swojej pracy jedynie industrialnym efektom, lecz zachowali znakomitą równowagę pomiędzy odgłosami miasta a światem przyrody. Myślę, że dzięki tej płycie uda wam się poczuć tempo ulicznego życia w Kamerunie, jak też wyobrazić sobie niezwykły świat tamtejszej przyrody. Miejscami jest to fascynująca podróż do środka lasu. Po wysłuchaniu albumu „Mosaïque Mosaic” przekonacie się, że Afryka jest na wyciągnięcie ucha.

Moja ocena: 4,5/5

 

W kontekście płyty „Mosaïque Mosaic” polecam obejrzeć film pt. „Taki się urodziłem” („Born This Way”), który jest produkcją z Kamerunu i był prezentowany podczas tegorocznej edycji festiwalu AfryKamery.

Na stronie wytwórni Gruenrekorder można posłuchać fragmentów płyty „Mosaïque Mosaic”.

Strona Facebook Gruenrekorder: www.facebook.com/gruenrekorder

Strona festiwalu AfryKamery: www.afrykamera.pl

Strona Fecebook AfryKamery: www.facebook.com/afrykamera

 

Zdjęcia: 1 2
  • FilipAppel

    Dzięki za ciekawy tekst. Dla.mnie to kompletnie nieznane obszary. Człowiek słyszy to i owo, ale dzisiejsze media (czy tylko te współczesne?) nie dostarczają odpowiedzi. Tylko tego typu realizację pozwalają zbliżyć się do nieznanego. Zbliżyć się, chociaż nie poznać.
    Polecone pozycje juz zapisane na liście. Teraz tylko czas na to znaleźć.

    • Łukasz Komła

      Miło, że tekst Ciebie zainteresował :-). Trafiłeś w punkt, jeśli chodzi o współczesne media. Problem tamtych ludzi, jak też ogólny obraz Afryki w polskich mediach praktycznie nie istnieje. Dlatego skarbem jest taki festwal jak AfrKamery czy wytwórni, które decydują się wydawać wydawnictwa przybliżające Afrykę. Polecam też dotrzeć do filmu, który widziałem podczas tegorocznej edycji, czyli film pt. „To wina hajsu” (Ghana). http://www.afrykamera.pl/program/sekcje/159/to_wina_hajsu/.
      Zdecydowanie lżejszy klimat i jest to pierwszy zrealizowany musical pidgin english, czyli w ghanijskiej lokalnej odmianie angielskiego. Znakomita muzyka duetu FOKN BOIS i też sporo afrobeatu. Duet ostatnio koncertował w Polsce.

Tak. Korzystamy z ciasteczek w celach statystycznych. Na 90% nie przeczytasz treści tego komunikatu, ale jeżeli już to robisz to wiedz, że możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce. Więcej informacji o ciasteczkach