Pierwszy raz zawsze boli.
….ale żeby było łatwiej to wyjaśniamy – każda kategoria ma przypisany do niej kolor i ikonkę:
Newsy
Recenzje i opinie
Felietony
Statusy
Technologie
Wywiady
Relacje
Inne
Kiedy pojawiają się na moich słuchawkach takie płyty jak „Ruins”, wiem, że kultura powraca w swoim lepszym wcieleniu… Jako biały szum, jako hałas – wprost do moich zwojów neuronowych.
Muzyka proponowana na „Ruins” to dawka sprzeczności ułożonych jednak w konsekwentny format: zestawienie hałasu, błędów i przesteru z dronami… niebiańską chmurą harmonii oraz maszynową tłocznią rodem z fabryki mechanizmów precyzyjnych. Kto tego nie lubi nie zazna spokoju słuchając „Ruins” bowiem Franz Rosati nie szczędzi środków dźwiękowego wyrazu by płyta nie tylko oferowała dysonanse ale i zaspakajała znudzonych miłośników zniszczenia.
Najbliższe skojarzenia? Dla mnie płycie tej blisko do produkcji Dave’a Fostera z jego solowego projektu Huren, CD pt. „Pub(l)ic-Meat”, (wydanego przez berliński label Zhark Records w 2002). Wiele jednak uwagi Rosati poświęca balansowaniu płyty „Ruins” unikając nadmiaru repetycji, wprowadzając celowe skróty, zastawiając na słuchacza interesujące pułapki (podczas gdy wspomniany Huren to w istocie pralka wirnikowa włączona na najdłuższy program, co ma swój urok trudno jednak nazywać dzisiaj świeżością). Dla kogo jest więc premierowa płyta włoskiego eksperymentatora, muzyka i performera? Myślę, że płyta „Ruins” Franz’a Rosatiego mogłaby stać się przykładem płyty do testowania instalacji wielkiej mocy gdyby tylko odtwarzanie jej było w takich instalacjach bezpieczne. Póki co nie jest ale płytę polecam.
Brutalna, zaskakująca, zbalansowana i konsekwentna – „Ruins” to płyta w którą wpadaniesz … tak sądzę.
„It is brutal, surprising, well balanced and consistent – „Ruins” is an album you will dive for long time… I think”
Jarek Grzesica.
CD + Digital
Nakładem Nephogram Editions,
nr katalogowy NPG020, czas 43:26:00
www.nephogram.net www.franzrosati.com
Franz Rosati portrait photo by Giorgio Coen Cagli