Pierwszy raz zawsze boli.
….ale żeby było łatwiej to wyjaśniamy – każda kategoria ma przypisany do niej kolor i ikonkę:
Newsy
Recenzje i opinie
Felietony
Statusy
Technologie
Wywiady
Relacje
Inne
Słuchając ostatniego albumu Daft Punk „Random Access Memories” zwróciłem uwagę na jeden z pierwszych utworów zatytułowany “Giorgio by Moroder”. To 9-minutowy numer, który jest jednocześnie krótkim wywiadem z Giovannim Giorgio Moroderem, legendą muzyki elektronicznej, której… nie znałem.
Jako reprezentant młodego pokolenia muszę przyznać, że nie miałem zbyt wiele styczności z el-muzyką i myślę, że nie jestem w tym odosobniony. Słuchając jednak – przy świetnej muzyce Daft Punk – opowieści Morodera o syntezatorach i jego pierwszych krokach w branży muzycznej, postanowiłem sprawdzić, kto to jest. Pisząc ten tekst słuchałem jego głównego motywu z oscarowego soundtracka do filmu “Midnight Express” i muszę przyznać, że jest to świetny numer.
Z pewnością nie jestem jedynym, który po przesłuchaniu płyty panów w święcących kaskach zaczyna szukać muzyki Giorgio Morodera i znajduje różne perełki lub dowiaduje się, że hit, który znał z dzieciństwa został przez niego nagrany („I Feel Love”). Myślę, że dzięki temu Moroder znowu staje się w pewnym sensie popularny, a jego muzykę poznaje szerokie grono odbiorców młodszego pokolenia.
Przypomina mi to również inne, podobne historie, niekoniecznie z elektronicznego “podwórka”. Pierwsze skojarzenie to oczywiście Sixto Rodriguez, który [SPOILER – jeżeli nie oglądałeś/aś „Sugar Mana”] po kilkudziesięciu latach bycia niedocenionym i zapomnianym, nagle dowiedział się, że w RPA był bardziej popularny niż Elvis Presley, a jego płyty sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Ponadto, kilkanaście lat później zachwycił się nim cały świat, gdy film “Sugar Man” trafił do kin i zdobył Oscara. [/SPOILER]
Kolejnym przykładem jest Gill Scott Heron. Dzięki współpracy z Jamiem XX, który zreinterpretował jego utwory, pod koniec życia stał się znów popularny, tym razem głównie w środowisku muzyki elektronicznej. Myślę, że to jest jedna z najlepszych rzeczy, która może spotkać artystę – na stare lata być znów docenionym. To tak, jakby przeżyć drugą młodość.